O MNIE

Zwykle zaczyna się zupełnie niewinnie – dziecko skarży się na ból nogi czy brzuszka, a rodzic myśli, że to nic poważnego. Idzie jednak do lekarza, bo woli usłyszeć, że „nic mu nie jest” niż potem zarzucić sobie, że nie zareagował na czas. I w tym momencie zaczyna się maraton po gabinetach lekarskich – bo każdy widzi, że coś się dziecku dzieje, tylko nikt nie potrafi tego zdiagnozować. Kiedy w końcu pada diagnoza – neuroblastoma „cichy zabójca”, świat się totalnie zawala i nic poza wyrokiem na nasze dziecko nie ma już znaczenia. Wśród morza wylanych łez, nieopisanego gniewu i pytań „dlaczego TO się wydarzyło akurat mojemu dziecku”, nagle pojawia się cień nadziei...

Pierwsze objawy choroby wystąpiły u Kacpra w listopadzie 2012 roku. Miał wtedy 2-latka. Chłopca bolała nóżka, miał gorączkę, zaparcia, wystąpił też obrzęk i zasinienie wokół oczu. Lekarze przez kilka miesięcy nie potrafili zdiagnozować choroby. Dopiero po 3 miesiącach został skierowany do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie na oddział onkologii z podejrzeniem choroby nowotworowej. Tam rozpoznano u niego jeden z najcięższych nowotworów złośliwych u dzieci - neuroblastomę w IV stopniu zaawansowania. Stwierdzono zajęcie szpiku aż w  84% i obecność nieprawidłowej masy z bardzo drobnymi zwapnieniami, przykręgosłupowo obustronnie otaczającą trzony kręgów. Uwidoczniono też węzły chłonne wielkości do 11 mm. Badanie MIBG wykazało masywne zmiany przerzutowe do szpiku i kości.


Kacperek przeszedł bardzo agresywne leczenie chemią  cojec, po której nastąpiła znaczna regresja opisanych wyjściowo zmian, bez komórek neuroblastoma w szpiku. Kolejnym etapem leczenia był autoprzeszczep szpiku kostnego poprzedzony megachemioterapią. Było ciężko, ale udało się. Prawie 2 miesiące po przeszczepie komórek krwiotwórczych lekarze pozwolili Kacperkowi opuścić szpitalne mury. Później  radioterapia, a następnie chemioterapia podtrzymująca. I niestety na tym kończą się możliwości leczenia w naszym kraju – na chwilę obecną w Polsce nie ma dostępnej skutecznej metody na leczenie neuroblastomy.


Przyczyny powstawania neuroblastomy są nieznane. Mimo stosowania agresywnego leczenia chemicznego prawdopodobieństwo nawrotu choroby jest ogromne. W Niemczech prowadzony jest projekt leczenia dzieci z neuroblastomą wysokiego ryzyka (eksperymentalna metoda przeciwciał monoklonalnych anty-GD2). Jest to leczenie tzw. choroby resztkowej, która pod postacią „zamaskowanych” komórek nowotworowych czai się w organizmie dziecka. Z doświadczeń onkologów wynika, że prawie zawsze uaktywniają się na nowo i wtedy często wycieńczony organizm dziecka przegrywa. Niestety, cena za życie jest bardzo wysoka – całkowity koszt leczenia przeciwciałami to od 40 do ok. 143 tys. euro (ok. 600 tys. zł). 


Coś, co początkowo brzmiało jak wyrok, nabiera innego wymiaru, kiedy okazuje się, że poza granicami naszego kraju stosuje się skuteczne metody leczenia neuroblastomy. I wcale to nie wygląda jak „cień nadziei” tylko jak realny ratunek i szansa na dalsze życie. 

Jeśli możesz pomóc Kacperkowi, proszę zrób to jeszcze dziś!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.